Czat

Zapraszamy wszystkie wentoholiczki na pogaduszki o Wencie i nie tylko... Czat to też świetne miejsce, żeby się przywitać. Będzie nam bardzo miło was poznać.

środa, 22 października 2014

Przemówienie na Human Rights Campaign

Długo trzeba było na to czekać, ale w końcu się za to wzięłam. Z góry uprzedzam, że tłumaczyłam tekst sama, więc może być parę błędów, ale dla nieanglojęzycznych wystarczy, by zrozumieć, co Went chciał przekazać.
Ja osobiście bardzo lubię to wystąpienie. Jest wzruszające. Życzę zatem miłego oglądania.


źródło:you tube

Tłumaczenie:
Dziękuję…

Przede wszystkim chciałbym osobiście podziękować Human Rights Campaign za niesamowitą pracę, którą już wykonali i którą kontynuują nie tylko tu, w stanie Waszyngton, ale w całym kraju i na całym świecie. Jak wszyscy wiemy, jest to praca przełomowa. Może zmieniać życie. Może je ocalić.
To dla mnie wielki zaszczyt i przywilej być tu dziś jako członek tej wspólnoty. Jest to także niejako niespodzianka.

Miałem skomplikowany stosunek do tego słowa: „wspólnota”. Bardzo powoli się do niego przekonywałem. Wahałem się, miałem wątpliwości. Przez wiele lat nie mogłem bądź nie chciałem zaakceptować faktu, że w tym słowie było coś dla kogoś takiego jak ja – jak związek i wsparcie, siła, ciepło. I miałem ku temu powody.
Nie urodziłem się w tym kraju, nie dorastałem w jednej konkretnej religii, mam mieszane pochodzenie i jestem gejem. Doprawdy, taki typowy amerykański chłopak z sąsiedztwa.
Było naturalne dla mnie widzenie siebie jako indywidualności, wyzwaniem było wyobrażenie siebie jako części czegoś większego. Jak wielu z was, dorastałem w czymś, co nazwałem „trybem przetrwania”. Kiedy żyjesz w trybie przetrwania, skupiasz się na przetrwaniu dnia w jednym kawałku. I kiedy żyjesz w tym trybie w wieku lat 5, 10,15 nie ma zbyt dużo miejsca na takie słowa jak „wspólnota”, jak „my” i „nas”. Jest jedynie miejsce dla „ja” i „mnie”.
Właściwie, słowa jak „nas” czy „my” nie tylko brzmiały mi obco w wieku 5, 10, 15 lat, wydawały się wręcz kłamstwem. Bo jeśli „my” i „nas” naprawdę by istniały, wówczas byłby gdzieś ktoś, kto by obserwował, słuchał i troszczył się, i zostałbym uratowany. To uczucie bycia osobliwością i odmieńcem, i samotnym nosiłem przez lata 20-te i 30-te swojego życia.
Kiedy miałem 33 lata, zacząłem pracę w serialu, który odniósł sukces nie tylko tu w Stanach, ale także za granicą, co przyczyniło się do tego, że przez następne 4 lata podróżowałem do Azji, na Środkowy Wschód, do Europy i wszędzie pomiędzy, i w tym czasie udzieliłem tysięcy wywiadów. Miałem wiele możliwości, by powiedzieć swoją prawdę, czyli że jestem gejem, ale zdecydowałem, że tego nie zrobię. Wiedziała o tym moja rodzina i przyjaciele, czyli ludzie, którym z czasem nauczyłem się ufać, ale zawodowo i publicznie nikt o tym nie wiedział. Wybierając między ujawnieniem się a życiem w kłamstwie, wybrałem kłamstwo. Wybrałem udawanie, bo kiedy myślałem o ujawnieniu się, o tym, jaki to może mieć wpływ na mnie i na moją karierę, nad którą pracowałem tak ciężko, byłem przerażony. Przez wiele lat rosły strach, złość i nieustępliwy opór. Gdy myślałem, że gdzieś tam jest dziecko, które mógłbym zainspirować lub poruszyć swoim wyznaniem, moją mentalną reakcją zawsze było: nie, dziękuję. Myślałem „Spędziłem ponad dekadę budując tę karierę. Sam. Swoimi siłami. Z pewnego punktu widzenia, to jest wszystko, co mam, a teraz mam zaryzykować to wszystko, by być wzorem do naśladowania dla kogoś, kogo mogę nigdy nie poznać, kogo istnienia nawet nie jestem pewien.” To nie miało dla mnie żadnego sensu. Nie przemawiało to do mnie….. w tamtym czasie.

Także, jak wielu z was dziś tu zgromadzonych, dorastając byłem celem. Odpowiednio mówić, stać po odpowiedniej stronie, odpowiednią postawę. Każdy dzień był próbą i było tysiące możliwości, by go oblać. Tysiące możliwości by zdradzić siebie. By nie żyć zgodnie z czyimiś standardami tego, co jest akceptowalne, co jest normalne. A gdy oblałeś ten test, co było gwarantowane, trzeba było zapłacić odpowiednią cenę: emocjonalną, psychologiczną, fizyczną. I tak jak wielu z was, zapłaciłem tę cenę więcej niż raz na wiele różnych sposobów.
Pierwszy raz próbowałem się zabić, gdy miałem 15 lat. Zaczekałem, aż moja rodzina wyjedzie na weekend, zostałem sam w domu i połknąłem butelkę tabletek. Nie pamiętam, co działo się przez następnych kilka dni, ale jestem pewien, że w poniedziałkowy poranek byłem w autobusie do szkoły udając, że czuję się dobrze. A gdyby ktoś mnie zapytał, czy to było wołanie o pomoc, powiem, że nie, bo nikomu nie powiedziałem. Prosisz o pomoc jedynie wtedy, gdy wierzysz, że jest jakaś pomoc. A ja nie wierzyłem. Chciałem odejść. Chciałem zniknąć. W wieku lat 15. „Ja” i „mnie” może być samotnym miejscem i wyłącznie do tego prowadzi.

W 2011 roku zdecydowałem się zrezygnować z aktorstwa i z wielu rzeczy, które, jak wówczas wierzyłem, były dla mnie ważne. A gdy porzuciłem scenariusze i plany zdjęciowe, o których marzyłem od dziecka, oraz zainteresowanie, jakie się z tym wiązało, które nie było moim marzeniem, jedyne z czym zostałem, to to, z czym zaczynałem, czyli „ja” i „mnie”, i to było za mało.

W 2012 roku przyłączyłem się do grupy mężczyzn zwanej ManKind Project. Jest to grupa wsparcia dla wszystkich mężczyzn, która powstały by powstrzymać istniejące i potencjalne zagrożenia koncepcji my i nas, idei braterstwa, siostrzeństwa i wspólnoty. I dzięki tej społeczności, stałem się dumnym członkiem i zwolennikiem Human Rights Campaign. I dzięki tej społeczności dowiedziałem się więcej o prześladowaniach moich braciach i siostrach LGTB[1] w Rosji.

Kilka tygodni temu, gdy zredagowałem swój list do organizatorów Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Sant Petersburgu odmawiając udziału w nim, mały, dokuczliwy głos w mojej głowie powtarzał, że nikt nie zauważy. Że nikt nie patrzył, nie słuchał, nikomu nie zależało. Ale tym razem, w końcu, wiedziałem, że ten głos się myli. Pomyślałem, że nawet jeśli tylko jedna osoba dostrzeże ten list, w którym wyjawiam moją prawdę, i scali moją małą historię w coś znacznie większego i ważniejszego, jest wart wysłania. Pomyślałem: pozwól mi być dla kogoś kimś, kim dla mnie nikt nigdy nie był. Pozwól mi wysłać wiadomość do tego dziecka, może w Ameryce, może gdzieś za oceanem, ukrytego gdzieś głęboko. Dziecku, które jest celem w domu lub w szkole, lub na ulicy powiedz, że jest ktoś, kto patrzy, kto słucha, komu zależy. Że są „my”, i że to dziecko, ten nastolatek albo dorosły jest kochane i że nie jest samo.

Jestem niezwykle wdzięczny Kampanii Praw Człowieka za danie szansy mi i do mnie podobnych, możliwości i miejsca do opowiedzenia swojej historii, do nieustającego wysyłania tej wiadomości, bo musi być wysyłana ciągle i ciągle na nowo, aż zostanie usłyszana, dostarczona i przekona nie tylko tu w stanie Waszyngton, nie tylko w kraju, ale na całym świecie i potem wróci z powrotem. Tak na wszelki wypadek. Gdybyśmy kogoś pominęli.

Dziękuję.




[1] Skrótowiec odnoszący się do lesbijek, gejów, biseksualistów i transwestytów


Tłumaczenie: Becia

Brak komentarzy:

Related Posts with Thumbnails
 

idź do góry